Teksty piosenek - popularne

"Wychowanie" - T.Love


Dziękuję mamie i tacie za opiekę
Za ciepło rodzinne i kłótnie przy kolacji
Dziękuję szkole za pierwsze kontakty
Za dzikie wakacje i nerwy w ubikacji

Ojczyznę kochać trzeba i szanować
Nie deptać flagi i nie pluć na godło
Należy też w coś wierzyć i ufać
Nie deptać flagi i nie pluć na godło

Cześć, gdzie uciekasz? Skryj się pod mój parasol
Tak strasznie leje i mokro wszędzie
Ty dziwnie oburzona odpowiadasz: "Nie trzeba"
Uciekasz w swoją stronę, bo tak cię wychowali

Ojczyznę kochać trzeba i szanować
Nie deptać flagi i nie pluć na godło
Należy też w coś wierzyć i ufać
Nie deptać flagi i nie pluć na godło

Wydaje mi się, Ze jesteś gdzieś daleko
Tak mi się tylko wydaje, bo właśnie ciebie nie ma
Tak bardzo chciałbym, abyśmy zwariowali
Tak bardzo chciałbym, lecz tak nas wychowali


"Ulice" - T.Love

Wieczorem w mieście - Ulice, jasne światła
Latarnie się zapalają
Wieczorem w mieście. Na ławkach i w parkach
Kochają się i zabijają
Ulice, ulice mają swoje życie
Swoje prawa ludziom wyznaczają
Samotni pijacy kochają ulice
O szyby się opierają

I noc, noc, ulica w mieście
Tak samo zła jak inne
I blok, blok, blok, w którym mieszkam
Z rysunkiem w windzie

Zapada noc. Ulica jest pusta
Czasami ktoś się przemknie
Nocnymi tramwajami jeździ wódka
Faceci o oddechu śmiertelnym
Zapada noc. Ulica jest pusta
Czasami ktoś się przemknie
Nocnymi tramwajami jeździ wódka
Faceci o oddechu śmiertelnym

I noc, noc, ulica w mieście
Tak samo zła jak inne
I blok, blok, blok, w którym mieszkam
Z rysunkiem w windzie

I wstaje świt w moim mieście
czasami go oglądam
Gasną latarnie w betonowym cieście
Gęściej się robi na dworcach
I wstaje świt w moim mieście
Czasami go oglądam
Gasną latarnie w betonowym cieście
Gęściej się robi na dworcach

I noc, noc, ulica w mieście
Tak samo zła jak inne
I blok, blok, blok, w którym mieszkam
Z rysunkiem w windzie


Piosenki Stare Dobre Małżeństwo

z LP. "Dla wszystkich starczy miejsca"

(Słowa: Edward Stachura, muzyka: Krzysztof Myszkowski)

"Jak"

jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem
jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem
jak wyciągnięte tam powyżej gwiaździste ramiona wasze
a tu są nasze, a tu są nasze
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak winny - li - niewinny sumienia wyrzut
że się żyje gdy umarło tylu tylu tylu
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak lizać rany celnie zadane
jak zlepić serce w proch potrzaskane
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
pudowy kamień, pudowy kamień
ja na nim stanę, on na mnie stanie
on na mnie stanie, spod niego wstanę
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak złota kula nad wodami
jak świt pod spuchniętymi powiekami
jak zorze miłe, śliczne polany
jak słońca pierś
jak garb swój nieść
jak do was, siostry mgławicowe
ten zawodzący śpiew
jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce


"Jest już za późno, nie jest za późno"

Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć,
Tęskność zawrotna przybliża nas.
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet,
Cudnie spokrewnią się ciała nam.

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę
Z oknem na rzekę lub też na park,
Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem;
Schodzić będziemy codziennie w świat.

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić,
Siebie zachwycić i wszystko w krąg.
Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał zniszczyć,
Lecz nam się uda zachwycić go.

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

"Z nim będziesz szczęśliwsza"

Zrozum to, co powiem,
Spróbuj to zrozumieć dobrze
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może
O północy gdy składane
Drżącym głosem, niekłamane

Z nim będziesz szczęśliwsza,
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim.
Ja, cóż -
Włóczęga, niespokojny duch,
Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko
Jaka epoka, jaki wiek,
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
I jaka godzina
Kończy się,
A jaka zaczyna.

Nie myśl, że nie kocham
Lub że tylko trochę.
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem -
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może
I dlatego właśnie żegnaj,
Zrozum dobrze, żegnaj

Z nim będziesz szczęśliwsza,
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim.
Ja, cóż -
Włóczęga, niespokojny duch
Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko
Jaka epoka, jaki wiek,
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
I jaka godzina
Kończy się,
A jaka zaczyna

Ze mną można tylko
W dali znikać cicho.

"Kim właściwie była ta piękna pani?"

Nikt nie zna ścieżek gwiazd;
Wybrańcem kto wśród nas?
Zapukał ktoś...
To do mnie gość?!

Włóczyłem się jak cień,
Czekałem na ten dzień;
I stoisz w drzwiach...
Jak dziwny ptak.

Więc bardzo proszę, wejdź,
Tu siadaj, rozgość się
I zdradź mi, kim tyś jest,
Madame?
Albo nie zdradzaj mi,
Lepiej nie mówmy nic.
Lepiej nie mówmy nic.

Nieśmiało sunie brzask,
Zatrzymać chciałbym czas.
Inaczej jest...
Czas musi biec.

Gdzieś w dali zapiał kur,
Niemodny wdziewasz strój,
Już stoisz w drzwiach...
Jak dziwny ptak.

Więc jednak musisz pójść,
Posyłasz mi przez próg
Ulotny uśmiech twój,
Madame.

Lecz będę czekać, przyjdź!
Gdy tylko zechcesz, przyjdź!
Będziemy razem żyć!
Ja będę czekać, przyjdź!
Gdy tylko zechcesz, przyjdź!
Będziemy razem żyć!


"Nie brookliński most"

Rozdzierający
Jak tygrysa pazur
Antylopy plecy
Jest smutek człowieczy.

Nie brookliński most
Ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc -
To jest dopiero coś!

Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy.

Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los -
To jest dopiero coś!

Będziemy smucić się starannie!
Będziemy szaleć nienagannie!
Będziemy naprzód niesłychanie!
Ku polanie!


"Metamorfoza"

Góra
chmury pękały czarne
coraz czarniejsze
jakby koni frygijskich groźne tabuny
aż grom
przeszył obraz nie dokończony jeszcze
a model spadał
głową w dół
w płótno
i wrósł
w ciepłe jeszcze kontury
nagłego olśnienia

To był ranek
a ty się śmiałaś do mnie z portretu


"Opadły mgły, wstaje nowy dzień"

Opadły mgły i miasto ze snu się budzi,
Górą czmycha już noc,
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił;
Do gwiazd jest bliżej niż krok!
Pies się włóczy popod murami - bezdomny;
Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!

Ty, co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość! Już dość! Już dość!
Odpędź czarne myśli!
Dość już twoich łez!
Niech to wszystko przepadnie we mgle!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!

Z dusznego snu już miasto się wynurza,
Słońce wschodzi gdzieś tam,
Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża;
Uchodzą cienie do bram!
Ciągną swoje wózki - dwukółki mleczarze;
Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!

Ty, co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość! Już dość! Już dość!
Odpędź czarne myśli!
Porzuć błędny wzrok!
Niech to wszystko zabierze już noc!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!


"Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?"

Minęło wiele miesięcy,
Ale mnie nic nie minęło;
Czas dla mnie w miejscu przystanął;
Takie jest, chłopcy, takie jest piekło.

Na odgłos kroków po schodach
Serce wciąż skacze do gardła,
Że może jednak to ona,
Ona - to: piękna moja zagłada.

Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?
Noce i dni!
I pory roku krążyć zaczną znów
Jak obieg krwi:
Lato, jesień, zima, wiosna -
Do Boliwii droga prosta!
Wiosna, lato, jesień, zima
Nic mi się nie przypomina!

Ni żyć już można, ni umrzeć,
Wypłakać łzy doszczętnie;
Oddycham ledwie i z bólem,
Kością mi w gardle staje powietrze.

Czy tak już będzie i będzie,
Boże mój, Boże, mój Boże.
Zawsze i wszędzie w obłędzie,
Boże mój, wbiłeś we mnie wszystkie noże!

Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?
Noce i dni!
I pory roku krążyć zaczną znów
Jak obieg krwi:
Lato, jesień, zima, wiosna -
Do Boliwii droga prosta!
Wiosna, lato, jesień, zima
Nic mi się nie przypomina!


Piosenki Grzegorza Turnaua

Z LP. "Naprawdę nie dzieje się nic"

(Muzyka: Grzegorz Turnau)

"Kto wie czyli piosenka o chęci"

sł. Grzegorz Turnau

przychodzi czasami do głowy
ta myśl
że można by tak zacząć
inaczej żyć
mieć chęć do pracy
i żyć inaczej
i lepiej niż dotąd, kto wie,
kto wie?

pomysł nienowy
ale piosenka jest:
mniej palić
więcej czytać
znacznie mniej jeść
mieć chęć do pracy
i żyć inaczej
i lepiej niż dotąd, kto wie,
kto wie?
cóż z tego

kiedy ciągnie ulicą tłum
pod zachód słońca
winko, piwo czy rum
i chęć do rana
wódkę szampana
i tyle się dzieje, że hej,
że hej...

"Życia modele"

sł. Michał Zabłocki

Dwa są życia modele,
dwa życia sposoby.
Jeden - życie spokojne,
drugi - życie w pośpiechu.
Dwa są życia modele,
Dwa życia sposoby.
Jeden - całkiem zgodliwy,
Drugi - całkiem na przekór.

Dwa są życia modele,
dwa życia sposoby.
Jeden - tylko do płaczu,
Drugi - tylko do śmiechu.
Dwa są życia modele,
Dwa życia sposoby.
Jeden - ważny od dzisiaj,
drugi - ważny od wieków.

Przepisywanie przez przeżywanie,
zapisywanie własnych zużyć,
żyć - należyte spamiętywanie,
nie żyć - to nużyć.
Nie żyć - to nie mieć nic, by powiedzieć.
Nie żyć - to nie mieć po co umierać,
by móc to potem
albo zostawiać,
albo zabierać.

Dwa są życia modele,
dwa życia sposoby.
Jeden - życie spokojne,
drugi - życie w pośpiechu.
Dwa są życia modele,
dwa życia sposoby.
Jeden - ważny od dzisiaj,
drugi - ważny od wieków.

"Złoty sznur"

sł. Michał Zabłocki

To jest wszystko tylko z głowy,
prosto z głowy ku wieczności
płynie strumień kolorowy
niesprawdzonych wiadomości.

A dokoła tańczą panie,
nagie panie jak sztandary
nasze dzikie ukochanie,
Nasze małe czary-mary.

Więc lejemy wódkę w trzosy
i sypiemy gulasz w wór.
Posklejane sosem włosy
zaplatamy w złoty sznur
i tym złotym sznurem blag
obwiążemy nasze księgi,
by ich nam nie wykradł strach
i nie zabrał nam potęgi

Jestem tutaj, śpiewam, tańczę
i zajadam pomarańcze
a na drzewach kormorany
w usta pchają mi banany

I dlaczego, powiedz,
drugą mą połowę
więzi w sercu ta dziewczyna,
czemu przeszłość przypomina,
czemu myśli błądzą w dali
między sznurów pęk korali
I dlaczego, zgadnij,
myśli moje kradnie i uczucia me zniewala
w tej przeszłości, w tych koralach,
i dlaczego jest nas dwoje,
w dwie przestrzenie, w dwa nastroje?

Więc lejemy wódkę w trzosy...

"Na młodość"

sł. Grzegorz Turnau

Znów nie mam kawy, ani psa
W pokoju mrok, za oknem mgła.
Ty sobie poszłaś - jestem sam,
i licho wie
kiedy wrócisz,
a mnie
już się nie chce spać...
Więc idź gdzie chcesz -
do diabła idź.
Mój humor podły
to moja jest rzecz -
czasem muszę być zły
na młodość, na deszcze, na ciebie,
na teatr i na niespełnienie,
pozory mądrości i to, czego nie wiem,
na każde twoje milczenie.
Bo z takiej złości - nie wiem jak -
wynika akord, czasem dwa,
i wtedy przyjaciela mam,
co w czarno-białym smokingu
na trzy-czwarte
dzieli tę złość
i z nim pogadać mogę, aż
ty cicho wejdziesz,
powiesisz gdzieś płaszcz
i lekarstwo mi dasz
na młodość, na deszcze, na ciebie,
na teatr i na niespełnienie,
pozory mądrości i to, czego nie wiem,
na każde twoje...


"Hola, wpuść nas"

sł. Konstanty Ildefons Gałczyński

Gwiazdy lśnią jak lampki na grobie
i szumiał wiatr, taki wielki.

Bo już jesień grała coraz szybciej
na akordeonie złotym
i leciały nad dachami skrzypce, liście,
klarnety i fagoty,

Choć godzina trochę późna;
jeszcze świecą twoje okna,
więc wołamy: hola, wpuść nas,
wpuśćże nas, pochmurnooka,

Nie będziemy spać na dachu,
otwórz drzwi i wprowadź w nocy
w twe mieszkanie pełne ptaków,
instrumentów, świec płonących.

Przelecimy przez pokoje
wiatrem, walcem, tłumem szumnym,
ozłocimy loki twoje
dźwiękiem gitar siedmiostrunnym...

To było wieczorem, w Europie,
może w Holandii, może w Belgii...

"Hymn wieczorów miejskich"

sł. Krzysztof Kamil Baczyński

Miasto tańczy drżącego kankana
w barwnym mleku świateł rozproszone
dyszy niebo jak zgaszony dywan
namarszczony z flandryjskich koronek

asfalt ślisko ucieka
przed światłem w łuk
można bardzo cicho mówić
można bardzo głośno krzyczeć
latarniami miasto zgasi gwiazdy
i dźwięk zacznie w nieba banię wnikać
sam zostanę na czarnym asfalcie
balansując krawędzią chodnika
w skośny stół z matowej czerni
księżyc wylał płytką rzeką
szumią ciszą w szklany werniks
gwiazdy spadłe niedaleko

w gęstej nocy jak w akwarium
płyną długie, śliskie ryby
uliczkami gęstych podwórz
szyby szorstką łuską wybić
latarniami miasto zgasi gwiazdy
i dźwięk zacznie w banię nieba wnikać
sam zostanę na czarnym asfalcie
balansując krawędzią chodnika
gładzi zwilgłe srebrem ściany
płynnych łysków miękki natłok
i na stole rozślizganym
czarny piesek gryzie światło

"Zanim..."

sł. Grzegorz Turnau

zanim mi szlaki wyobraźni
zmienią na szyny tramwajowe
z chmur mi wyciągną senną głowę
bym asfalt widzieć mógł wyraźniej
zanim mi w miejsce pięciolinii
wyznaczą linię krawężnika
a tam gdzie moja jest muzyka
zainstalują swoje hymny

zanim się wiara w nieskończoność
o szlaban potknie i przewróci
a wiara co się lubi kłócić
zamieni w dyskusyjne grono

nim jeszcze wszystko to się stanie
na klucz się zamknę w fortepianie
i choć to miejsce trochę ciasne
zasnę...

"Biały fortepian"

Kupię ci kiedyś biały fortepian C a
I zagrasz mi na nim swój koncert e G
Raz już go grałaś może pamiętasz C a
Melodię spod palców płynącą e G

Bo wiesz G

W poprzednim wcieleniu byłem grajkiem F C
Grałem na skrzypcach po oberżach a e
Choć w nędzy myślałem, że świat jest bajką F C
Że mogę rozdawać swoje wiersze a e G
Świat przemierzałem w wędrówce barwnej
Szukałem natchnienia i muzy
Nareszcie stanąłem pod twoją bramą
Ujrzałem cię w oknie w twym dworze

Bo wiesz

W poprzednim wcieleniu byłaś księżniczką
Tańczyłaś na balu z pięknym księciem
I grałaś melodię tak lekką i zwiewną
Że Chopin nie zagrałby piękniej F G
Dlatego

Kupię ci kiedyś biały fortepian
I zagrasz mi na nm swój koncert
A ja na wieki chcę zapamiętać
Melodię i słuchać bez końca

"Czarny blues o czwartej nad ranem"
A.Ziemianin

Czwarta nad ranem A E
Może sen przyjdzie cis fis
Może mnie odwiedzisz D A D E A

Czemu cię nie ma na odległość ręki? A E
Czemu mówimy do siebie listami? fis cis
Gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata D A
Gdy to usłyszysz - będzie środek zimy D E
Czemu się budzę o czwartej nad ranem A E
I włosy twoje próbuję ugłaskać fis cis
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów D A
Jest tylko blada nocna lampka D E
Łysa śpiewaczka fis
Śpiewamy bluesa, bo czwarta nad ranem
Tak cicho, by nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
Myślałby kto, że rodem z Manhattanu

Czwarta nad ranem...

Herbata czarna myśli rozjaśnia
A list twój sam się czyta
Że można go śpiewać
Za oknem mruczą bluesa
Topole z Krupniczej
I jeszcze strażak wszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka jak księżyc
Biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy

Już piąta
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz


"Brudny autobus do stacji Golgota"

Gdy autobus rusza wyrzucam papierosa
Choć kierowcy linii całkiem podmiejskiej
Jakoś obojętne dokąd chcemy jechać
Po co, skąd, kiedy, czemu i za jaką cenę

A bilet kosztował trzydzieści srebrników
Do stacji z napisem pożółkłym Golgota
Miałem sen - ktoś mój portret zawiesił na drzewie
Padał deszcz, potem pękła zasłona ze złota

Brudny autobus do stacji Golgota
Ukradkiem zerkam przez judasz przetarty
Palcem w szybie, mijamy stacje i zakręty
Tak się dłuży w tej podróży jakbyśmy do nieba...

Rżną w karty żołnierze piją, będzie bieda
Chytrus - Chrystus się przysiadł, falsz winem przepija
Znów handel mu się udał, stare ciuchy sprzedał
Więc się cieszy, choć od rana coś kłuje go w krzyżu

Zapomniany autobus do stacji Golgota raptem staje -
Z kół uciekło ze świstem powietrze -
Kiedy Chrystus pijany klnie na swego ojca
W twarz od niego dostaje, w dół spada po stopniach

Pewnie jutro ktoś opisze incydent ten zwykły
ubarwiając apokryfem w brukowej gazecie
jakiś żul, jakiś pismak, nadworny poeta
by nie nudził się czytelnik tłusty przy obiedzie

Jutro Chrystus się doigra, zawiśnie na krzyżu
Może za to, że Piłata w pokera oszwabi -
Nie pojedzie nikt nas Golgotę, na pogrzeb
Wszyscy pójdą, potem stypa, będzie trochę zabawy

Brudny autobus do stacji Golgota
Ukradkiem zerkam przez judasz przetarty
Palcem w szybie, mijamy stacje i zakręty
Tak się dłuży w tej podróży jakbyśmy do nieba...

"Rozmowa bez słowa" - S.D.M.

Z tobą choćby pomilczeć jakże jest ciekawie
Gdy siedzisz cała piękna przy swej małej kawie
I podnosisz filiżankę nie nazbyt wysoko
Jakbyś chciała sprawdzić czy jeszcze jest po co

Włosy twe kochane, oczy twe kawowe |
Jakże cię podziwiam w tej cichej rozmowie | x2

W tej cichej rozmowie | x3

"Ciche białe kołysanie"

Po nocach dolinach zdumieniach wiatr pogodę nosi C F9 C G C
Północ ma długie cienie, coraz pełniej nocy C A G C G C
Po górach pogodach zdarzeniach echo się roznosi
Chwieją się w ciszy drzewa liście pełne rosy

Tylko światła zamieć wiatru kołysanie a D G C
Błękity pękają, powietrza aż biało F9 C F9 C
Lasy co pozieleniały każde drzewo każda gałąź D G C e
Stoją doliny i rzeki sobie płyną... D e h Fis h
D G
Po lasach po latach wspomnieniach pamięć myśli nosi
Myśl żyje jedno mgnienie ale z całej mocy

Tylko...

Po świtach kolorach olśnieniach tęcze świecą w nocy
A człowiekowi ziemia niech się prędzej toczy